czwartek, 14 lipca 2016

Termin budzący grozę- bunt dwulatka!

Czas przy dzieciach pędzi jak szalony, niestety. Zbyt szybko mija ten cudowny okres noworodkowy, okres kiedy nasze maluszki dopiero poznają świat, a obroty z pleców na brzuszek wykraczają poza obszar ich zainteresowań i możliwości.




Nie wiem jakim cudem te 12 tygodni życia Poli minęło w tak ekspresowym tempie! Dopiero co była maleńkim (no, nie takim maleńkim, 3650 g to niezła waga) bobaskiem, który żądał tylko jedzenia i suchej pieluszki. Teraz chce nie tylko 2 razy więcej jedzenia, ale też bliskości, ciepła, rozrywek, spacerów i wspólnych rozmów. 


Później czas ucieka równie szybko- dziecko dopiero uczy się pełzać, raczkować, chodzić. Robi to tak nieporadnie, potrzebując naszej asekuracji i czujnego oka, że chcielibyśmy zatrzymać czas i jak najdłużej obserwować jak przebiega proces stawania się samodzielnym kilkulatkiem.


Ale! Zanim nasz dom wypełniać będzie radosny śmiech owego kilkulatka, mamy do pokonania długą i ciężką drogę. O tyle ciężką, że musimy zagryźć zęby i z zakamarków naszej duszy wygrzebać maksimum cierpliwości. Potrzebna nam ona będzie na pewien etap w rozwoju, który świętego doprowadziłby rozstroju nerwowego. Domyślacie się o czym mowa?



Bunt dwulatka

Termin, który przeraża najbardziej wyrozumiałych rodziców. Czym on jest tak naprawdę?


Jak podaje Wikipedia:

"Bunt dwulatka – zespół zachowań małego dziecka, pojawiający się mniej więcej między 18. a 26. miesiącem życia (może to nastąpić do dwóch miesięcy wcześniej lub znacznie później, zależnie od stopnia rozwoju osobniczego).
Dziecko w wyżej wymienionym okresie zaczyna zdawać sobie sprawę z różnicy między oczekiwaniami a możliwością ich spełnienia. W przypadku, kiedy nie może spełnić swych pragnień (np. poprzez zakaz rodzicielski) pojawia się nowe dla niego uczucie frustracji i gniewu, pogłębiające się zwłaszcza w fazach zmęczenia, bądź głodu. Dziecko poznaje w tym okresie siłę swojej woli, możliwość samostanowienia i przeciwstawiania się rzeczywistości."

Brzmi znajomo? Chyba każdy rodzic w stopniu mniejszym (cóż za szczęściarz!) bądź większym doświadczył zachowań swojego dwulatka, z którymi nie potrafił sobie poradzić. U jednego dziecka to gryzienie członków rodziny, u innego ostra (i jakże głośna) reakcja na odbiór ulubionej zabawki lub zakaz rodzica, a u innego dziecka histeria pojawiać się będzie przy każdej możliwej okazji, nawet wtedy kiedy zupełnie się jej nie spodziewamy.
Starsza postanowiła wystawić na próbę matczyną i ojcowską cierpliwość i zaserwowała nam ostatni wspomniany rodzaj. Z troski o własną psychikę postanowiłam dokształcić się w temacie i uporządkować swoją wiedzę, tworząc ten konkretny post. Pierwsze, co nas zastanawiało, to jakże wszystkim znane "Dlaczego?". Dlaczego nasze dziecko z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, buntuje się przeciwko wszystkim zasadom, wszelkim autorytetom, konsekwentnie odmawia spożywania ulubionych posiłków, reaguje niewspółmiernie do zaistniałej sytuacji?
Czy popełniliśmy jakiś błąd wychowawczy, czy można było tego uniknąć? Odpowiedź brzmi "nie".



Jedno zdanie, które przeczytałam dało mi siłę brnąć dalej w temat. "Bunt dwulatka jest normalnym okresem rozwojowym dziecka". U dziecka kształtuje się poczucie autonomii i odrębności, co powoduje spór na wielu płaszczyznach- maluch chce sam wykonywać wiele czynności, również tych niebezpiecznych (choć w jego odczuciu wcale na takie nie wyglądają), buntuje się przeciwko nakazom i zakazom, głośno manifestuje swoje "nie", chce za wszelką cenę zaznaczyć, że jest indywidualną osobą. 
Ma własne pomysły i pragnienia, ale równocześnie odczuwa potrzebę bliskości i zależności. Właśnie te skrajne potrzeby prowadzą do frustracji. Nie pozostaje nam nic innego jak zaakceptować ten stan i zakodować sobie głęboko w podświadomości, że jest to stan przejściowy. 

Jak należy reagować na zachowania naszego dziecka w tych trudnych dla niego (i nas- rodziców) momentach?

Po pierwsze- i najważniejsze- zrozumienie. Kiedy zrozumiemy dlaczego dane zachowania występują, będzie nam łatwiej zachować spokój, który dziecko automatycznie od nas przejmuje. Będzie nam łatwiej wczuć się w położenie dwulatka, którego celem nie jest wyprowadzenie nas z równowagi, a jedynie poznanie własnych granic, poradzenie sobie z emocjami w jedyny znany sobie sposób i budowanie własnego "ja". Jeśli niejako nauczymy dziecko jak w inny sposób wyładować złość, jak wyciszyć się w natłoku wrażeń i pomożemy mu odreagować stresy dnia, który dobiega końca- większość niepożądanych zachowań zniknie zupełnie lub będzie odczuwalna w mniejszym stopniu.

Jak dziecko, inaczej niż krzykiem, może wyrazić swoją frustrację? Wielu dorosłych ludzi miewa problemy z radzeniem sobie z emocjami, dlatego zupełnie zrozumiałym jest, że dziecko, które dopiero poznaje świat powinno być wspierane i nakierowywane na właściwy tor, aby zyskać zdolność do właściwego reagowania na stres i trudne sytuacje w przyszłości.



Ważne, aby pamiętać, że dziecko nie robi nam na złość, nie chce celowo wyprowadzić nas z równowagi. Często udaje mi się załagodzić nerwową sytuację jeśli zareaguję dostatecznie szybko, tj. widząc marudzącą Liliannę, która chce za wszelką cenę wyjść na spacer, a akurat pogoda/ okoliczności nie są sprzyjające, reaguję natychmiast, tłumacząc krótko dlaczego w danym momencie spacer nie jest dobrym pomysłem i odwracam jej uwagę, proponując coś równie interesującego (np. czytanie książeczek, tańczenie do dziecięcych piosenek). Robię to zwykle na tyle przekonująco, radosnym głosem oznajmiając plan na kolejne minuty, że Starsza zwykle odpuszcza czynność, o którą chciała walczyć i podąża za mną.
Trzeba jednak za każdym razem traktować dziecko jak osobę, która rozumie naprawdę dużo, która ma takie same uczucia jak my i nie wystarczy odwrócić jej uwagi, bo to prowadzi do nieprzepracowanych emocji, co może mieć bardzo złe konsekwencje w przyszłości. Należy wyjaśnić krótko, dlaczego dana czynność musi być odłożona w czasie, dlaczego konkretny nakaz został zastosowany, dlaczego w konkretnej sytuacji nie może samodzielnie podjąć decyzji. Dziecko wtedy otrzymuje komunikat "Rodzic traktuje mnie jak partnera, liczy się z moim zdaniem, szanuje mnie, a nie jedynie narzuca własną koncepcję".
Pamiętajmy też, żeby rozważnie stosować zakazy- dopiero wtedy kiedy dziecko przekracza nasze granice. Jeśli chce jeszcze kilka razy zjechać na zjeżdżalni, a nam spieszy się do domu, ustalmy z dzieckiem, że ma na to nasze przyzwolenie, ale później wybieramy się w ustalone miejsce. Nie obędzie się zapewne bez histerii, ale maluch z pewnością zrozumie, że jego potrzeby zostały dostrzeżone i zaspokojone w stopniu, w jakim to możliwe na daną chwilę.

Nigdy też nie zostawiajmy rozhisteryzowanego dziecka samemu sobie- pokażmy mu jak można reagować na złość, wypracujmy metody dostosowane do naszych pociech. Jedno dziecko wyciszy się głaszcząc kota, inne w chuście, a jeszcze inne przelewając wodę do kubeczków.
Nauczmy się naszych dzieci, nauczmy je pomocnych sposobów na radzenie sobie z emocjami, a gwarantuję, że zaprocentuje to w przyszłości. Bliskość zaufanej osoby w stresujących chwilach, czerpanie od niej spokoju ducha i pozytywnych emocji jest właśnie tym, czego dwulatek poszukuje.

Moje trzy złote zasady na bunt dwulatka to:
- cierpliwość
- szacunek
- zrozumienie.

A jak u Waszych dzieci wygląda bunt dwulatka? Jak sobie z nim radzicie? A może udało Wam się go uniknąć?
Wszelkie rady i uwagi mile widziane :)




Miłego dnia!

2 komentarze:

  1. Świetny wpis :-) wszystko wydaje się być takie proste ;-) u mnie problem z cierpliwością, bo moj Kuba raczej nie słucha moich tłumaczeń, mimo iż staram się wszystko dokladnie wyjaśnić :-( najgorzej jest z wsypywaniem psiej karmy do miski z wodą - nic nie pomaga a tlumacze, ze piesek potrzebuje czystej wody do picia, porownuje ze on ma czysta wode w bidonie do picia i taka musi być tez u pieska ale nie pomaga :-( dopiero zabranie calej tacy z miskami, wowczas koncentruje sie na czyms innym.
    Wierzę w to ze pozwalanie dziecku na poznawanie świata w kazdym jego aspekcie jest istotne dla jego rozwoju i zabranianie "wszystkiego" jest krzywda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mieliśmy podobny problem, bo często na podwórku odwiedza nas kot, Lila wyrzucała jego jedzenie na trawę. Tłumaczyłam, tłumaczyłam, razem obserwowałyśmy jak kot je, pozwalałam jej samodzielnie go nakarmić albo wrzucić jedzenie do miseczki. Po pięćdziesiątym razie ;) zadziałało, na kocią miskę już nie zwraca uwagi :) Sama musiała się przekonać, że nie ma nic ciekawego w opróżnianiu miski, a ciekawszym zajęciem jest obserwowanie kotka. Może gdyby Kuba sam nalewał pieskowi wodę, nakładał karmę problem by zniknął?

      Usuń