sobota, 3 września 2016

Porozmawiajmy- czyli o tym jak Rodzicielstwo Bliskości uratowało moje macierzyństwo

Podążając za Wikipedią, Rodzicielstwo Bliskości (attachment parenting) to termin utworzony przez amerykańskiego pediatrę Williama Searsa, określający filozofię rodzicielską opartą na zasadach teorii przywiązania w psychologii rozwojowej, która mówi, że dziecko tworzy z opiekunami silną więź emocjonalną, mającą wpływ na całe jego przyszłe życie. Wrażliwi i dostępni emocjonalnie rodzice pomagają dziecku zbudować bezpieczny styl przywiązania, który sprzyja prawidłowemu rozwojowi społecznemu i emocjonalnemu oraz wpływa na poczucie szczęścia.


Życie zweryfikowało wszystkie metody wychowawcze, o których kiedykolwiek słyszałam i czytałam- na szczęście żadnej nie zdążyłam wdrożyć w życie, bo kiedy Starsza miała niespełna rok poznałam grupę osób, dla których RB jest czymś intuicyjnym.



Istnieje 7 filarów Rodzicielstwa Bliskości:
1. przygotuj się do ciąży, porodu i rodzicielstwa,
2. karm z miłością i szacunkiem,
3. reaguj z wrażliwością,
4. zapewnij odżywczy dotyk,
5. zapewnij bezpieczny sen pod względem fizycznym i emocjonalnym,
6. praktykuj pozytywną dyscyplinę,
7. dąż do równowagi w życiu osobistym i rodzinnym.

Postanowiłam sama spróbować, najpierw trochę błądząc, próbując znaleźć wytłumaczenie dla zachowań córki, nauczyć się radzić sobie ze swoją złością i niezrozumieniem wobec jej zachowań. Jednak pewnego dnia spłynęło na mnie olśnienie. To takie proste. 
Nie muszę się przejmować tym, że moje dziecko właśnie wskoczyło w kałużę, nie mam problemu z tym, że nie posprzątało zabawek, skupiam się na nim i jego emocjach, na jego rozwoju. Czy pobrudzone buty lub rozrzucone lalki są wystarczającym powodem do przerwania zabawy, eksploracji świata? Czy ważniejsze jest dla mnie moje dziecko czy to co powiedzą obcy nam ludzie na widok Lilianny, która po raz dwudziesty wybiega z placu zabaw, bo bardziej interesuje ją brama niż zjeżdżalnia? 
Kolejną istotną sprawą jest wykształcenie w dziecku wrażliwości na uczucia innych ludzi. Nikt nie jest idealny, choćby nie wiem jak bardzo się starał. Jeśli spotkała mnie jakaś przykrość, mam gorszy dzień lub jestem zwyczajnie wykończona staram się to wytłumaczyć córce, opowiadam jej o swoich odczuciach i proszę o względny spokój. Jeśli przekracza moje granice- informuję ją o tym. Jeśli emocje wezmą górę i podczas karmienia Poli, Lilianna po raz dziesiąty krzyczy, że chce iść na spacer, a ja zareaguję obojętnym "daj mi spokój w tej chwili", od razu po zakończonym karmieniu przepraszam i tłumaczę swoje zachowanie. Ważne jest, żeby zostawić dziecko z konkretny komunikatem "przepraszam, jestem przemęczona, chciałam tylko nakarmić twoją siostrę i zająć się twoimi potrzebami, ale nie dałam sobie rady ze swoimi emocjami, kiedy wciąż uparcie prosiłaś o to samo". Jeśli oczekujemy szacunku od naszych pociech, musimy im go najpierw okazać. Jeśli chcemy, by brały pod uwagę nasze uczucia, uczmy je również, że każdy może mieć gorszy moment, a przepraszanie kiedy popełnimy błąd jest czymś naturalnym, wynika z szacunku do drugiego człowieka.




Rodzicielstwo Bliskości to wsłuchiwanie się w dziecko. Jeśli moje dziecko potrzebuje ponad 3-godzinnej drzemki, to mu ją umożliwiam. Jeśli po raz dwudziesty tego samego dnia prosi o przeczytanie tej samej książeczki, to siadamy do niej w wolnej chwili. Jeśli nie chce głaskać krowy, mimo że przeszłyśmy 2 km tylko w tym celu, bo o to prosiła, rozumiem to. Jeśli ma gorszy dzień i nie ma ochoty na nic poza bujaniem się na huśtawce, okupujemy huśtawkę ;)

Co najważniejsze, podchodzę ze zrozumieniem do jej emocji, staram się jej pomóc zwalczać te negatywne. Bardzo dużo rozmawiamy o naszych potrzebach, traktuję Starszą jako partnera do rozmowy, który może decydować o wielu aspektach swojego życia. Najważniejszy jest dla mnie rozwój emocjonalny moich dzieci i ich szczęście, dążę do tego każdego dnia. Największą nagrodą jest dla mnie ich uśmiech i więź, którą budujemy na bieżąco.



Nigdy nie krzyczę na dzieci, jakkolwiek by się nie zachowywały. Krzyk nie jest rozwiązaniem żadnego problemu. On może jedynie pogłębić problemy, spowodować u dziecka strach, poluzowanie więzi z rodzicem i eskalację negatywnych emocji u osoby dorosłej. Staram się zagłębić w NVC (czyli porozumienie bez przemocy, czemu poświęcę kolejny wpis).


Jak wygląda moje RB w przypadku Małej?

1. Starałam się przygotować do ciąży i porodu jak najlepiej, bardzo dużo czytałam na temat rozwoju płodu w poszczególnych tygodniach ciąży, dostarczałam córce bodźców w postaci wspólnego słuchania różnego typu muzyki, wieczornych rozmów; kierowałam strumień światła latarki do brzucha; głaskałam brzuch, delikatnie opukiwałam, by uzyskać odpowiedź od lokatora. Najbardziej jednak chciałam być przygotowana do wielkiego dnia- czyli porodu. Poznałam prawa pacjenta z zamiarem ich egzekwowania, odświeżyłam wiedzę na temat kolejnych etapów porodu i sposobów radzenia sobie z bólem. Przygotowałam również starszą córkę na okres mojego pobytu w szpitalu i na pojawienie się rodzeństwa. W trakcie porodu robiłam to, co mnie odprężało, przynosiło ulgę- rozmawiałam z narzeczonym, a z rodziną prowadziłam rozmowę telefoniczną; oglądałam telewizję, spacerowałam po sali, przyjmowałam najbardziej odpowiednie w danym momencie pozycje, niwelujące ból. Dopiero kiedy czułam, że akcja zaczyna się toczyć zbyt szybko poinformowałam położne o skurczach i zostałam zabrana na salę porodową, gdzie po godzinie usłyszałam pierwszy krzyk Poli. Bardzo ważnym dla mnie było to, że nie przeleżałam całego porodu na szpitalnym łóżku, podłączona do KTG, bez wsparcia bliskich. Dzięki temu wspominam moje porody wspaniale (inna sprawa, że były szybkie i bezproblemowe- 2h40min i 3h15min) :)
2. Młodszą córkę karmię wyłącznie piersią od ponad 4 miesięcy. Pomimo jej skazy białkowej i kilku drobnych problemów, karmienie naturalne to dla mnie nieodłączny element macierzyństwa. Pomimo kilku, a nieraz kilkunastu nocnych pobudek, karmień w ciągu dnia co godzinę i trwających minutę, jestem zawsze blisko i gotowa zaspokoić potrzeby dziecka. Karmienie piersią to niesamowitą bliskość, buduje więź z dzieckiem, zapewniam sobie i Małej komfort, kiedy posiłek odbywa się publicznie.
3. Reaguję na płacz mojego dziecka w każdych okolicznościach. Z miłością zaspokajam jej potrzeby, wciąż odnajdując w sobie pokłady cierpliwości i czułości. Nie odczuwam i nie daję Małej odczuć, że jej płacz jest zbędny, ponieważ małe dzieci nie umieją manipulować, one jedynie informują o swoich potrzebach w jedyny znany im sposób. Ważne jest, żeby nigdy nie ignorować sygnałów, które od niego pochodzą, jeśli chcemy, by odczuwało, że zawsze może na nas polegać.
4. Po każdej codziennej kąpieli wykonuję masaż specjalnym olejkiem- jest on sygnałem, że zbliża się pora spania oraz sposobem na odprężenie dziecka po dniu, który dostarcza wielu bodźców małemu organizmowi. To nasza chwila tylko dla siebie. Poza tym noszę moje dzieci w chuście, co również zapewnia im bliskość i poczucie bezpieczeństwa.
5. Od momentu narodzin Pola śpi z rodzicami w łóżku :) Dzięki temu nie tylko ja wysypiam się całkiem nieźle, mimo wielu pobudek, mam córkę dostatecznie blisko, by móc zareagować w każdej chwili, ale też ona ma zapewnioną bliskość i czułość. Nierzadko po karmieniu nocnym przytulamy się jeszcze, kiedy Mała nie może usnąć, jest to wielki komfort dla mamy karmiącej piersią i dziecka potrzebującego rodzica blisko siebie.
6. Wychowuję moje dzieci bez nagród i kar- to zdecydowanie najlepszy sposób na wychowanie dziecka na pewnego siebie, wrażliwego człowieka. Więcej na ten temat można przeczytać w innym moim wpisie- zajrzyj tutaj :)
7. Mimo że jestem szczęśliwą mamą dwójki dzieci, zajmuję się domem i kilkoma innymi sprawami, nie zapominam, że mam również cudownego partnera, który potrzebuje rozmowy, wspólnego spaceru, czy choćby obejrzenia filmu. Pamiętam również o swoich potrzebach- jak przeczytanie książki, przejażdżka rowerowa z psem czy posłuchanie ulubionej piosenki. Nie możemy zapominać, że jesteśmy nie tylko matkami, ale też żonami- nasi partnerzy zostaną z nami do końca życia, a nasze dzieci odfruną szybciej, niż byśmy tego chcieli :)



Robię to, co pomaga moim córkom w rozwoju.

Robię to, czego w danej chwili potrzebują.
Robię to, co nie przekracza moich granic.
Muszę jedynie być PRZY moim dziecku i DLA niego.
Tylko tyle i aż tyle.


Miłego dnia, korzystajmy z ostatnich ciepłych dni września! :)

2 komentarze:

  1. Cudny wpis! Szkoda że człowiek jest tak słaby i często wybiera najprostsze rozwiązania. .. krzyk klaps... a rozmowa i słuchanie naszych pociech jest dla wielu abstrakcja... pomimo posiadania 9 letniej córki i 5 m synka ciągle walczę ze słabą stroną drzemiacej we mnie choleryczki... niestety często krzyczę s później płaczę... chce być mamą - przyjaciółka-mądrą mentorka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne jest to, że potrafisz się do tego przyznać. Nie przede mną - tutaj, ale przed samą sobą. Nawet nie wiesz jak to wiele znaczy. To jest już pierwszy krok do tego, by poukładać Wasze relacje.
      Krzyk to pójście na łatwiznę, to niejako wywalenie z siebie tych wszystkich negatywnych emocji. Ale nie wywalenie ich w sposób konstruktywny i wnoszący coś dobrego do naszej relacji z dzieckiem, ale przerzucenie ich na naszą pociechę, co niestety nie przyniesie nic dobrego. Moja dwulatka jest szalenie żywiołowym dzieckiem, nieraz byłam tak zmęczona jej histerią, że rzuciłam krótkie "uspokój się szybko", ale ona wpadała w jeszcze większą złość. Więc kucam, znajdując się na wysokości jej oczu i mówię najspokojniej jak potrafię to co czuję- że kocham ją bardzo i mam swoje granice. Że tym krzykiem przekracza je, a wtedy zaczynam się denerwować, a nie chcę psuć naszych relacji przez krzyk. Ani mój, ani jej. Zwykle próbuję wytłumaczyć jej to co odczuwa, znaleźć przyczynę, jeśli to możliwe rozwiązać problem i zająć jej myśli czymś innym, zaproponować zabawę, książkę.
      Oczywiście najprościej byłoby u takiej dwulatki nie dopuszczać do takich wybuchów gniewu, ale czy to możliwe? Czy jedna osoba, mająca jeszcze na głowie niemowlaka podoła temu, żeby chodzić za dzieckiem krok w krok, żeby tylko się nie rozzłościło? Wątpię, poza tym emocje nie są czymś złym. Jeśli tylko obie strony nie dają im się ponieść i nie krzywdzą drugiej strony.
      Myślę, że dla mnie dużą pomocą było to, że przeczytałam sporo na temat wychowania w bliskości, że potrafię się wczuć w sytuację mojego dziecka, które dopiero uczy się tego świata, jestem najbliższą jej osobą, której ufa, do której przychodzi z każdym problemem. I miałabym zacząć na nią krzyczeć kiedy kipi we mnie złość, a w ten sposób zawieść jej zaufanie? Wolę w takich chwilach zacisnąć zęby, przystawić młodszą do piersi, co mnie odstresowuje, poprosić starszą o przyniesienie książeczki i dać dzieciom dużo, dużo bliskości. Ona jest naprawdę kluczem do wszystkiego.
      Pozdrawiam gorąco :)

      Usuń