czwartek, 28 lipca 2016

Wychowuję bez nagród i kar

Dzień dobry! 
Wpis ważny- a nawet bardzo. Bo ma wpływ na całe życie naszych dzieci.

Rok temu trafiłam na świetną książkę, kiedy zaczęłam się interesować ideą Rodzicielstwa Bliskości. To książka Alfiego Kohna "Wychowanie bez nagród i kar". 



Zagłębiłam się w temat, poukładałam sobie wszystko w głowie i podziękowałam opatrzności za to, że ta pozycja znalazła się w naszej domowej biblioteczce. Dzięki temu udało nam się uniknąć wychowywania Starszej w spirali nagród, kar, motywacji zewnętrznej, napędzania jej do działania przy pomocy słodyczy czy nowych zabawek.

Miłość do naszych dzieci powinna być bezwarunkowa.  Dzieci muszą czuć, że są kochane i akceptowane mimo wszystko. Pomimo zachowań, których nie aprobujemy, pomimo braku podporządkowania określonym zasadom, pomimo ucieczek na spacerach, histerii, buntu dwulatka, uporczywego odmawiania spożywania posiłków i sprzątania zabawek.
Najprostszy przykład: jeśli dziecko podczas spaceru zachowuje się wbrew naszym oczekiwaniom (ucieka, histeryzuje, bije inne dzieci), a my- rodzice- karzemy go za to zachowanie, odbierając mu obiecane lody, czytanie bajek na dobranoc, możliwość przytulenia, bo wciąż kipi w nas złość, dajemy mu jasny sygnał "Nie akceptuję Twojego zachowania, nie akceptuję Twojego złego nastroju, prawa do dziecięcych zachowań- nie akceptuję Ciebie". Odbieramy mu swoją bliskość, jego prawo do złości i wyrażania jej (nawet nieumiejętnie), co nie zaprocentuje w przyszłości. Lepszym rozwiązaniem jest być blisko, przytulać, tłumaczyć, pomóc dziecku poradzić sobie ze swoimi emocjami. Nie jest to łatwe. Nie jest też niewykonalne. Jest za to najlepsze dla naszego dziecka.

Jeśli dziecko przynosi nam własnoręcznie narysowany obrazek, a my kwitujemy go krótkim "pięknie", zastanówmy się jak puste i nic nie wnoszące do naszych relacji jest to słowo. Nie lepiej porozmawiać z dzieckiem, zapytać co JEMU podoba się w jego pracy, dlaczego użył takich kolorów, co jeszcze chciałby dorysować, czemu domek jest wyższy od drzewa itp. Możliwości jest tysiące. Zwykły obrazek pomaga nam nawiązać dialog z naszym dzieckiem, to szansa, żeby dziecko niewerbalnie wyraziło swoje potrzeby, pragnienia, lęki. Nawet trzy kreski i kółko ;) mogą być ciekawym tematem do rozmowy, dziecko może rozwijać swoją kreatywność, robić coś dla siebie, a nie żeby przypodobać się rodzicom. Może rozwijać swoją prawdziwą pasję, zamiast łapać za kartki i kredki, żeby usłyszeć zdawkowe "super", podbudowujące jego pewność siebie.

Wychowanie przy pomocy nagród i kar kojarzy mi się z dyscypliną. Traktujmy nasze dzieci jak istoty rozumne, odróżniające i uczące się odróżniać dobro od zła, nie ograniczajmy ich do najprostszych schematów (posprzątasz- dostaniesz ciastko; nie przestaniesz krzyczeć- nie wyjdziesz na spacer). To niejako traktowanie dzieci jak psy- nie wykonasz określonej czynności- spotka Cię kara. Będziesz posłuszny- dostaniesz kość. Czy naprawdę chcemy, żeby nasze pociechy robiły cokolwiek ze strachu przed brakiem nagrody, utratą naszej uwagi lub żeby nagrodę uzyskać?
Człowiek to istota złożona, której reakcje są uzależnione głównie od emocji, które przeżywamy w danej chwili (maluch jest smutny z powodu zagubienia ulubionej zabawki- nie ma ochoty podążać za nami alejkami w sklepie- dlaczego miałby zostać za to ukarany?). Zachowania mogą być zależne chociażby od pogody (pada deszcz- dziecko jest śpiące- nie ma siły sprzątać klocków), od nastroju konkretnego dnia, jego poziomu zmęczenia, czynników stresogennych czy głodu.


Wychowanie bez nagród i kar wymaga naprawdę dużo cierpliwości u osób o charakterze podobnym do mojego, bardzo dużo zrozumienia wobec dziecka i jego działań, a także umiejętności negocjacji i otwarcia na drugiego- małego- człowieka.

Chciałabym, żeby każdy rodzic miał świadomość jak ważne jest budowanie u dziecka zarówno poczucia własnej wartości, jak i motywacji wewnętrznej.
Jeśli ten wpis zmotywuje choć jedną osobę do refleksji oraz przeczytania wyżej wspomnianej książki i spowoduje, że to alternatywne podejście wychowawcze będzie częścią czyjegoś życia, odniosę ogromny sukces- bo oto narodzi się kolejny mały człowiek, którego przyszłe życie będzie fascynującą drogą :)


Miłego dnia!

2 komentarze:

  1. Muszę poszukać tej książki, akurat ostatnio podczas wieczornych, małżeńskich rozmów temat zszedł na szkołę potem na oceny. Mój mąż wymyślił, że będziemy dawać Hani pieniądze za dobrą naukę. Długo rozmawialiśmy o tym, że dla mnie jest to straszny pomysł. Dzieci powinny się uczyć dla siebie a nie dla pieniędzy.

    Mila M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie będzie dostępna w Empiku, a na allegro/ olx już z pewnością :)
      Płacenie dziecku za dobre oceny jest już dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Dziecko i tak dostaje nagrodę/ karę, motywację zewnętrzną w postaci oceny, a dodatkowo miałoby zostać oceniane przez rodzica? Pomijając już fakt, że oceny często są nieadekwatne do pracy włożonej przez ucznia, tutaj miałoby nastąpić rozróżnienie na 5 z matematyki i 5 z plastyki? Nie za dużo mieszania? Moim zdaniem lepiej porozmawiać z dzieckiem na samym początku, wyjaśnić, że uczy się właśnie dla siebie, żeby zdobyć przydatną w dalszym życiu wiedzę i wykształcenie. Warto podkreślić, że stopnie w szkole nie są dla nas priorytetem, a raczej kreatywność dziecka stawiamy na pierwszym planie.
      I zapewnić ucznia, że oceny nie mają żadnego wpływu na nasze relacje z dziećmi i ich przywileje.
      Na swoim przykładzie dodam, że oceny nie odzwierciedlają przecież naszej wiedzy, tylko zwykle to, co wykujemy na pamięć ;)
      Miłego wieczoru :)

      Usuń